Provided to YouTube by The Orchard EnterprisesWszystko Albo Nic · OxFord · OxFordWiec chodz…℗ 2012 Sun MusicReleased on: 2012-10-18Auto-generated by YouTube.
Stream Wszystko albo nic by Pozamiatane on desktop and mobile. Play over 320 million tracks for free on SoundCloud.
Wszystko za Everest to tylko pozornie opowieść o wyprawie na Mount Everest. Jon Krakauer bowiem, opowiadając o tragicznej ekspedycji na najwyższy szczyt świata, tak na prawdę snuje opowieść o śmierci, o ludzkiej odwadze i poświęceniu. To jeden z tych reportaży od których nie sposób się oderwać i o których nie da się zapomnieć.
Wszystko Albo Nic Lyrics: Ten świat należy do nas / Młodzi, chciwi, niebezpieczni mówią o nas / Bez ambicji, kultury / Na salonach za nasz hajs bawią się garnitury / Wysokie mury, kamery
"Pietro.. Tylko ty jesteś w stanie mi pomóc"💜💙 Opowieść? Tak to mogę nazwać?.. zobaczymy jak się będzie rozwijać Jeśli wam się spodoba napiszę o innym boh
Listen to Wszystko albo nic on Spotify. Onar feat. Lerek · Song · 2011. Home; Search; Your Library. Create your first playlist It's easy, we'll help you.
Książka: Wszystko albo nic autorstwa M.S. More, wydawnictwa: Helion. Dostępna w Woblink! Liczba stron: 320 to gwarancja świetnej zabawy.
Listen to Wszystko Albo Nic - Single by Ewa Farna on Apple Music. Stream songs including “Wszystko Albo Nic”.
The more you stroke the cat , the more he raises his tail. English equivalent: The more you stroke the cat's tail, the more he raises his back. Strauss, Emanuel (1994). Dictionary of European proverbs (Volume 2 ed.). Routledge. p. 1184. ISBN 0415096243. Głos ludu, głos Boga. English equivalent: The voice of the people is the voice of god.
The albo–albo phrase is a shortened version or derivation of a longer phrase, as is suggested in Nowa Księga Przysłów Polskich (Krzyżanowski et al., 1969): 1632 Abo to abo owo. 1779 Albo to, albo owo. 1806 Abo–abo. 1806 Albo wszystko, albo nic. 1870 Wszystko, albo nic. 1939 Albo rybka, albo pipka.
KfV4THu. Młodość. Miłość. Tajemnica Natalie ma bogatego ojca, przyjaciółkę Gen, która poszłaby za nią w ogień, i krąg znajomych, z którymi spędza czas na zabawie, plotkach i wygłupach. Na pozór: nastolatka jakich wiele. Co prawda niedawno rozstała się ze swoim chłopakiem Aaronem, ale na horyzoncie pojawił się właśnie tajemniczy brunet Blaise. Natalie jeszcze nie wie, czy Blaise bardziej ją irytuje, czy fascynuje... Bo intryguje na pewno. Wydaje się, że dziewczyna przeżyje wkrótce płomienny romans. Jednak życiowe ścieżki nie zawsze biegną prosto, a powierzchowne sądy nie w każdym przypadku okazują się trafne... Każdy z głównych bohaterów powieści More skrywa jakieś sekrety, czasem bolesne. Nie pozostaną one bez wpływu na dokonywane przez nich wybory. To nie bajka, to życie - więc o happy end nie będzie łatwo! Czy uczucie dwojga młodych ludzi zdoła rozkwitnąć w cieniu mrocznej przeszłości? Czy ma szanse przetrwać?Wszystko albo nic - audiobook od More możesz już bez przeszkód słuchać w formie audiobooka (mp3) lub bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook).
-34% Kategorie: Książki / proza obyczajowa / romans Typ okładki: miękka okładka Wydawca: Editio, Helion Wymiary: 14 x 20,8 cm EAN: 9788328358584 Ilość stron: 320 Data wydania: 2020-01-29 Jest to data ukazania się towaru w danej wersji na rynku Zamówienia:0 - 99 PLN>99 PLNCzas dostawy: Odbiór osobisty w księgarni 0 zł0 zł1 dzień roboczy InPost Paczkomaty 24/7 (Płatność online) zł0 zł1-2 dni robocze InPost Paczkomaty - Paczka w Weekend (Płatność online) zł0 zł1-2 dni robocze Poczta Polska (Płatność online) zł0 zł3-5 dni roboczych Poczta Polska (Płatność za pobraniem) zł0 zł3-5 dni roboczych Kurier UPS (Płatność online) zł0 zł1 dzień roboczy Kurier UPS (Płatność za pobraniem) zł0 zł1 dzień roboczy Wysyłka zagranicznaSprawdź szczegóły > 26,23 zł 39,90 zł Oszczędzasz 13,67 zł Młodość. Miłość. TajemnicaNatalie ma bogatego ojca, przyjaciółkę Gen, która poszłaby za nią w ogień, i krąg znajomych, z którymi spędza czas na zabawie, plotkach i wygłupach. Na pozór: nastolatka jakich wiele. Co prawda niedawno rozstała się ze swoim chłopakiem Aaronem, ale na horyzoncie pojawił się właśnie tajemniczy brunet Blaise. Natalie jeszcze nie wie, czy Blaise bardziej ją irytuje, czy fascynuje... Bo intryguje na pewno. Wydaje się, że dziewczyna przeżyje wkrótce płomienny romans. Jednak życiowe ścieżki nie zawsze biegną prosto, a powierzchowne sądy nie w każdym przypadku okazują się trafne...Każdy z głównych bohaterów powieści More skrywa jakieś sekrety, czasem bolesne. Nie pozostaną one bez wpływu na dokonywane przez nich wybory. To nie bajka, to życie - więc o happy end nie będzie łatwo!Czy uczucie dwojga młodych ludzi zdoła rozkwitnąć w cieniu mrocznej przeszłości? Czy ma szanse przetrwać? Zamieszczenie recenzji nie wymaga logowania. Sklep nie prowadzi weryfikacji, czy autorzy recenzji nabyli lub użytkowali dany produkt.
MoreWszystko albo nicWszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci — żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest czysto prowadzący: Justyna WydraWydawnictwo HELIONul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICEtel. 32 231 22 19, 32 230 98 63e-mail: [email protected]WWW: (księgarnia internetowa, katalog książek)Drogi Czytelniku!Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, 978-83-283-6476-9Copyright © Helion 2020Poleć książkęKup w wersji papierowejOceń książkęKsięgarnia internetowaLubię to! » nasza społecznośćRozdział nasze niedoskonałości sprawiają, że stajemy się GlinesTrzasnęłam drzwiami, wybiegając na przystanek autobusu szkolnego. Stało tu już kilka osób z mojej najbliższej okolicy, chodzących do tej samej szkoły, co ja. Nie znałam ich, ale oni bez wątpienia znali mnie. Czułam baczne spojrzenia plotkujących dziewczyn i obłapiający wzrok chłopców. Zawsze tak było i nawet nie liczyłam na to, że niedługo się to Wariatka:Znasz jakieś fajne miejsce na pochowanie zwłok?Od Wariatka:Co tym razem?Wsiadłam do obskurnego autobusu szkolnego. Brudne siedzenia, z których unosił się kurz za każdym razem, gdy ktoś z impetem się na nie rzucił, przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Nie byłam pedantką, a w moim pokoju roiłoby się od porozrzucanych wszędzie ubrań, gdyby nie pracownice Pięknego, ale miałam granicę wytrzymałości, którą zdecydowanie przekraczał smród. Odór zapomnianych kanapek, pleśniejących między niektórymi siedzeniami, mdłe wspomnienia wycieczek, wciąż widoczne na niedopranych pokrowcach foteli...Do Wariatka:Piękny wyjeżdża dziś na szkolenie. Umrę…Od Wariatka:Zostawia cię samą z Bestią? Moje i nie byłyśmy nigdy jakoś specjalnie miłe dla siebie, ale moja macocha z premedytacją utrudniała mi życie. Mój biedny ojczulek był w niej ślepo zakochany, a ja czasami czułam się jak jakiś cholerny Kopciuszek. Na całe szczęście jędza nie miała dzieci. Gdybym musiała znosić jeszcze jej mniejsze kopie, chyba skoczyłabym z mostu. Już teraz, kiedy się puszyła, była ledwo do Wariatka:Jakiś napaleniec siadł za Wariatka:Zagląda ci w ekran?Do Wariatka:Gorzej. Usiłuje gapić mi się na cycki i myśli, że nie jak rudy grubas przełknął ślinę i oparł się o swoje siedzenie. Czyli wiadomości też czytał. Zboczeniec i do tego prostak. Może nie ubierałam się jak zakonnica, ale nie wyglądałam też jak dziwka. Zazwyczaj zakładałam na siebie to, w czym było mi wygodnie. Dziś miałam na sobie szare dresy zwężane w dole ściągaczem i kremową koszulkę, która była trochę obcisła, ale to nie dawało rudzielcowi prawa do gapienia się na moje powodu mojego ojca ludzie mnie kojarzyli, ale nie sprawiało mi to takiej przyjemności, jak wszyscy sądzili. Nie chciałam być znana, nie marzyła mi się również fucha szkolnej królowej. Nie byłam może kujonką jak Gen, ale nie byłam też na tyle głupia, by zostać pustą lalą. Gdy byłam młodsza, a tato przeprowadzał się z miasta do miasta i w związku z tym przepisywał mnie z jednej szkoły do drugiej, chciałam być jak inne dzieci. Czasami udawałam kogoś innego, ale zawsze wychodziło to na jaw. I cóż teraz? Jestem tu od pięciu lat i jakoś przyzwyczaiłam się do tego miejsca, a ludzie tutaj do ze śmierdzącego pojazdu. Rudzielec tym razem wpatrywał się w mój tyłek. Czułam jego świdrujące spojrzenie i cieszyłam się, że miałam dresowe spodnie, które nie są na tyle obcisłe, by grubas miał się na co pogapić. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego facetów tak pociąga widok kawałka wypukle uformowanego ciała.— Następnym razem idę piechotą — rzuciłam zamiast powitania w stronę Gen, a ona wybuchła śmiechem.— Za bardzo kochasz spanie, żeby wstać pół godziny wcześniej i iść pieszo — powiedziała, a ja kiwnęłam głową, potwierdzając jej słowa. Kochałam spać prawie tak bardzo, jak jeść i oglądać seriale.— To prawda. Łóżko i ja żyjemy w dość osobliwym wstała z murku i klepnęła mnie po ramieniu. Taki jej dziwny zwyczaj, którego chyba nigdy nie pojmę. Mimo różnic zaprzyjaźniłyśmy się od razu, a ja od pięciu lat starałam się zrozumieć jej dziwactwa. Miała ich sporo, ale cóż, za to ją kochałam.— Na ile znika Piękny? — spytała Gen, a ja otworzyłam przed nami drzwi.— Dwa tygodnie. Rozumiesz to? Równie dobrze mógł mi od razu zapewnić miejsce w więzieniu.— Może nie będzie tak źle — Gen usiłowała mnie pocieszyć. Prychnęłam na jej słowa.— Że niby jędza sama skoczy z mostu? — zapytałam retorycznie, a ona zaczęła się korytarzem w stronę naszych szafek, które dzięki naszemu uporowi są obok siebie. Dyrektor szkoły twierdził, że powinny być uporządkowane alfabetycznie, tak aby każdy mógł szybko odnaleźć swoją na początku roku. My jednak sądziłyśmy inaczej i kilka wizyt dziennie w jego gabinecie zmusiło go do lekkiego nagięcia zasad na naszą korzyść.— Jeśli ta wiedźma zniszczy mi plany na weekend, to osobiście wepchnę ją do pieca — burknęłam, wyciągając książki na angielski (zaczynał się za chwilę) i algebrę (którą miałam chwilę po nim).— To nocuj u mnie w ten weekend. Rodzice jadą do ciotki Mary, a wiesz, jaka ona jest — wzdrygnęłam się na samą myśl o czerwonowłosej kobiecie, która uwielbiała całować nas w policzki obślinionymi ustami i szczypać grubymi paluchami. — Miles zamierza zrobić imprezę, wiesz, co to oznacza…— Aż za dobrze… — sapnęłam, a ona się zaśmiała, pewnie wspominając, jak ostatnio zasnęłam w wannie. Imprezy Milesa były naprawdę szalone.— To jak?Zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, telefon zawibrował w kieszeni moich dresów. Może Bestia miała wypadek? Trzeba być optymistką i liczyć na Nieznany:Pięknie wyglądasz w tym dresie, brwi, co nie umknęło uwadze Gen, która wychyliła się i zerknęła na wyświetlacz.— Masz nową zabaweczkę?— Nieznany:Kim jesteś?Od Nieznany:To boli, kochanie. Tu Aaron.— To znowu on — westchnęłam. — Pójdę siedzieć za dwa morderstwa.— To już sześć miesięcy, mógłby sobie odpuścić.— Musiałby mieć mózg, żeby to zrozumieć, nazwę kontaktu na Głupek:Odwal liczyłam na to, że zrozumie od razu, ale mógłby. Będę musiała znaleźć w końcu sposób na tego głupka, który nie potrafił pojąć, co znaczy słowo „koniec”.— Lecę na algebrę, bo Elvis mnie zabije za kolejne spóźnienie — oznajmiła Gen i pobiegła w kierunku przeciwnym do sali, w której miałam się jeszcze i dodała:— Jutro u mnie, a dziś Banned? Czekam na wiadomość!Patrzyłam jak Gen znika i wybuchłam śmiechem. Pół korytarza już znało nasze plany na weekend. Zastanawiałam się tylko, jak Gennifer chciała się tam dostać, skoro do Banned wpuszczano od dwudziestego pierwszego roku życia, a my miałyśmy jedynie osiemnaście. Miałam nadzieję, że opracowała dobry plan. Nie chciałam wyjść na idiotkę, tak jak kiedyś, gdy wymknęłyśmy się ze szkolnej wycieczki, by zabalować, a ochroniarz bardzo niedyskretnie wykrzyczał, że dzieci nie wpuszcza. Myślałam, że spalę się ze wstydu. Nie przekonało go nawet moje nazwisko, a Gen śmiała się z tego jak Głupek:Lubię, kiedy jesteś taka ostra, tracąc cierpliwość do Aarona. Byliśmy razem tylko parę miesięcy, a on nie traktował naszego związku poważnie. Tyle razy słyszałam o jego podrywach po meczach i miałam już szczerze tego dość. Nie zdradził mnie chyba, ale czy może być coś gorszego od tego, gdy cała szkoła ma cię za idiotkę, bo twój facet wyrywa laski na boku? Zostawiłam go w końcu, a on nagle zaczął się mną interesować. Może i bym do niego wróciła, gdyby nie to, że mi wysyłał kwiatki, a na boku zaliczał kolejne naiwniaczki. Miał mnie za idiotkę? Postanowiłam wyrzucić go ze swojego życia. Zaczęłam od usunięcia jego SMS-ów (i w ogóle jego numeru) z telefonu. Teraz zdałam sobie sprawę, że to był błąd. Mogłam w końcu przez przypadek odebrać, nie wiedząc, kto dzwoni. A nie miałam na to najmniejszej ochoty. Dlatego właśnie zapisałam numer, nadając kontaktowi wdzięczną nazwę: „Głupek”.Poranek po nocce u Gen zdecydowanie na zawsze zostanie najgorszym momentem w moim życiu. Poprzedniego wieczoru piłyśmy szoty na umór i sama zgubiłam się w liczeniu, ile wlałyśmy ich do gardeł, jeden za drugim. Byłam bardzo zadowolona, gdy Gen powiedziała, że zna syna właściciela klubu. Nie zrobiłyśmy z siebie dzieci przy wejściu, dodatkowo zostałyśmy wpuszczone bez kolejki jak gwiazdy, co mnie niesamowicie cieszyło. Nasze seksowne sukienki, dzięki którym miałyśmy grono adoratorów, i ilość alkoholu, który wypiłyśmy, sprawiły, że bawiłyśmy się do białego rana. Nie było mi jednak równie wesoło, gdy wreszcie się zbudziłam, a moja głowa była ciężka, a najcichszy nawet dźwięk wydawał mi się hałasem nie do rozrywającym bólem czaszki zeszłam schodami, trzymając się balustrady. Tata Gen powinien dostać Nobla za to, że zdecydował się postawić schody z poręczą. Mój tatusiek z niej zrezygnował. Z tego powodu, wracając pijana, musiałam przytrzymywać się ściany, by nie zlecieć ze schodów. Nie zawsze się to udawało i kilka razy przewróciłam się, co za każdym razem źle się kończyło dla mojego chwilę zajęło mi znalezienie czegoś na kaca w nieporządnej apteczce Layne’ów. Znalazłam tylko dwie tabletki, więc oczami wyobraźni widziałam już radość Gen, gdy obudzi się ze swojego niedźwiedziego snu, w który zapadła, gdy tylko jej głowa zetknęła się z poduszką. Nie wiedziałam, jak ona to robiła. Ja zawsze miałam problemy z zaśnięciem, nawet po kilku nieprzespanych nocach potrafiłam wiercić się dłuższy czas, zanim odpłynęłam w ramiona Morfeusza. Przywykłam, ale szczerze zazdrościłam przyjaciółce tego, że ona nie miała z tym problemu. O ile życie musiało być piękniejsze, gdy zamiast liczyć barany, zasypiasz od magiczną tabletkę wodą z cytryną, którą znalazłam w dzbanku w lodówce, i zaczęłam rozglądać się za czymś do zjedzenia. Nie miałam ochoty na płatki z mlekiem ani na bekon i jajecznicę, marzyły mi się gofry. Uwielbiałam je, zresztą, kto ich nie lubi? Pyszne placuszki o smaku podobnym do naleśników, ale nieco grubsze i bardziej miękkie. Pamiętałam, że gdy byłam mała, tato robił mi gofry, które wyglądały jak głowa misia, potem odkryliśmy te w kształcie Myszki Miki, rybek, muszelek, serduszek… Było tak wiele możliwości i stało się to naszym hobby. Szukaliśmy nowych form, ciekawszych przepisów i ekstrawaganckich dodatków. Z biegiem lat tato miał coraz mniej czasu na nasze gofrowe hobby, ale ilekroć wyjeżdżał gdzieś w delegację, odwiedzał tamtejsze cukiernie i wysyłał mi zdjęcia tych najdziwniejszych placuszków. To sprawiło, że pokochałam je jak nic innego. Gofry stały się czymś, co w jakiś sposób zawsze spajało moją relację z ojcem.— O kurwa — usłyszałam zza się, trzymając w dłoni drewnianą łyżkę, którą zaczęłam już mieszać ciasto na gofry, i zobaczyłam chłopaka. Był w krótkich spodenkach i czarnej koszulce, która pasowała mu do odcienia rozczochranych włosów. Jego oczy miały kolor przymglonego błękitu, a mocną szczękę pokrywał kilkudniowy zarost. Był opalony, co kontrastowało z jego białymi, drobnymi zębami, które błyszczały z lekko rozchylonych, pełnych ust. Umięśnione ramiona, sylwetka o szerokich barkach i wąskich biodrach świadczyły o tym, jak dużo czasu chłopak poświęca na kształtowanie ciała. Typowy tępy przystojniak, niepotrafiący zapewne poprawnie sklecić prostego zdania. Nigdy wcześniej go nie widziałam i nie powiem, żebym tego żałowała. Brunet ewidentnie nie był nikim nadzwyczajnym. W szkole był pewnie kapitanem drużyny futbolowej albo rugby, tak jak Aaron. Zapewne też podrywał puste cheerleaderki i inne głupie idiotki, które poleciały na ładną buzię.— Pomyliłeś chyba adresy, koleś — skomentowałam jego „przywitanie”. Podniósł ciemną brew i wyszczerzył myślał, że jestem kolejnym obiektem do poderwania, jakąś pustą laską — tylko dlatego, że mam blond włosy — to nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił.— Nie sądzę, ranią mnie Twoje słowa jak ślepe Paluszak & Michał MariakPatrzyłam na tego półgłówka, gapiącego się na mnie tak, jakby nigdy nie widział skąpo ubranej dziewczyny. Halo, matole. Niczym się nie różnię od lasek, które zaliczasz. No, może poza tym, że ja mam mózg, a one najwidoczniej nie — się do mojego ciasta na gofry i usłyszałam, jak koleś mruczy z zadowoleniem. No błagam.— Mała, jesteś nową gosposią, czy Mil zrobił mi prezent i mam cię na wyłączność na poranek? — zapytał z taką wkurzającą pewnością siebie w głosie, że kostki mi zbielały od zaciskania dłoni na na opierającego się o blat przygłupa, a jego postawa potęgowała moją złość. Matoł wyglądał tak, jakby to, co powiedział, nie było w żaden sposób nie na miejscu. Był rozluźniony i wyraźnie oczekiwał mojej odpowiedzi na swoje idiotyczne pytanie. Byłam tylko w majtkach i podkoszulku, który znalazłam na oparciu fotela, ale nie mogłam znaleźć pilota do szafy Gen, a jej nie da się tak po prostu zbudzić, niczym niedźwiedzicy po zapadnięciu w zimowy sen. Czy taki strój był wystarczającym powodem, by od razu brać mnie za prostytutkę? Miałam rozmazany makijaż, bo nie zmyłam go po powrocie, a tutaj nie spodziewałam się nikogo poza Milesem, którego nie dziwiłby taki widok. Byłam rozczochrana i zaspana, bo dopiero wstałam, a on od razu wyskoczył z takim tekstem. Boże, jaki w jego pewne siebie oczy złapałam za miskę z ciastem i jednym szybkim ruchem nałożyłam mu ją na głowę. Całkowicie go tym zaskoczyłam. Wciągnął raptownie powietrze i zrobił minę, jakby ktoś oblał go lodowatą wodą w środku zimy albo włożył mu na głowę coś naprawdę ohydnego. Może nie lubił gofrów?— Co ty odpierdalasz?!Słyszałam jego wrzask, ale ja już byłam na schodach, szybko ewakuując się z kuchni, w której rozwścieczony czarnowłosy ściągał z głowy miskę. Widziałam ten syf, który zrobił się w pomieszczeniu i wolałam uciec stamtąd jak drogą — to mu się należało. Nauczy się kretyn, że nie wolno tak mówić do kobiet, nawet wyglądających tak fatalnie jak ja, na kacu, z rozmazanym do pokoju Gen wpadłam na Milesa, mocno zaskoczonego moim nagłym wtargnięciem. Nie skomentował mojego stroju, tylko zwrócił się do siostry. Gen — o dziwo — nie spała, tylko wpatrywała się w brata ze złością i determinacją. Jak udało mu się wybudzić niedźwiedzia?— Musisz, Mil — oznajmiła twardo Gen.— Wcale nie. Po tym, co odwaliłyście wczoraj, rodzice mnie zrozumieją…Słuchałam ich wymiany zdań, patrząc raz na jedno, raz na drugie, czułam się przy tym jak piłeczka pingpongowa. Miles i Gennifer często się kłócili, ale zazwyczaj chłopak pierwszy odpuszczał, wiedząc, że nie ma szans na przegadanie swojej młodszej siostry.— W czym znowu jest problem? — spytałam, patrząc na oboje.— Miles nie pozwala nam być na jego imprezie, bo „zrobimy mu wstyd” — odpowiedziała Gen, robiąc w powietrzu „króliczki”, czyli cudzysłów. Kolejny ciekawy nawyk.— I nie pozwolę. Możecie iść do domu Natie albo do tego burdelu, w którym byłyście na brata mojej przyjaciółki i zacisnęłam mocno zęby. Zazwyczaj nie obchodziły mnie takie komentarze, bo wiedziałam, że mówi to w przypływie złości albo dla żartu, ale naprawdę tak nie myśli. Tym razem poczułam się jednak dotknięta i prawdopodobnie duży wpływ na to miał spotkany w kuchni pajac, który był ewidentnie kolegą Milesa. Brunet zepsuł mi humor, a brat przyjaciółki rozsierdził jeszcze bardziej.— Do burdelu to możesz sobie iść z tym kretynem z kuchni — rzuciłam niby obojętnie w stronę Mila, tak naprawdę gotując się w środku ze wyeksponował zęby w przygłupawym uśmiechu, a ja zaczęłam się zastanawiać, z czego się cieszy. Najwyraźniej był takim samym głupkiem, jak zboczeniec z kuchni, a ja wcześniej tego nie zauważyłam.— Jeśli powiedziałeś już wszystko, możesz sobie iść — burknęła Gen w stronę brata, a on przeniósł swoją uwagę ze mnie na nią. Na szczęście.— Dokąd się wybierzecie?— Do Natie, a teraz idź i podenerwuj kogoś tylko przewrócił oczami na jej słowa i wyszedł z pokoju, mijając mnie w podeszłam do łóżka Gen i podałam jej szklankę wody i tabletkę, które w pośpiechu zabrałam z blatu, gdy uciekałam z kuchni. Dziewczyna chętnie połknęła lekarstwo na kaca i opadła z powrotem na łóżko. Jak teraz zaśnie, to chyba wyleję na nią wiadro wody, bo nie wytrzymam sama z tymi dwoma pajacami na dole.— A więc poznałaś Blaise’a — zaczęła Gen, wpatrując się w sufit, na którym od wielu lat przyczepione były świecące w ciemności gwiazdki.— Wysoki dupek z ciemnymi włosami i prostackimi tekstami? — dopytałam dla zachichotała, a ja położyłam się obok niej i też spojrzałam na plastikowe i nieświecące w dzień, ale jednak gwiazdy.— Czyli poznałaś — stwierdziła fakt i obróciła się w moją stronę. — Nie idziemy do ciebie, wiesz o tym, prawda?— Tylko Miles mógł uwierzyć, że go posłuchamy. Przecież to jasne, że wbijemy się na jego imprezę — z pozwoleniem czy bez — zaśmiałam się, a Gen oparła swoją głowę na moim ramieniu.— Impreza ma się zacząć o siódmej, więc możemy sobie zrobić dzień przyjaciółek, a potem odszykujemy się i wpadniemy na dół — klasnęła w dłonie, jakby wymyśliła coś bardzo sprytnego i zeszła z łóżka, ciągnąc mnie za rękę.— Dokąd idziemy?— Do sklepu. Musimy kupić sobie wino, bo co to byłby za czas spędzony z przyjaciółką bez wina?Całe popołudnie bawiłyśmy się na całego. Oglądałyśmy głupie komedie, od których pękałyśmy ze śmiechu, a Gen raz prawie upuściła ogromną butelkę z winem, które piłyśmy, stukając się kieliszkami za każdym razem. Miała niespożyte pokłady energii i byłam szczerze ciekawa, skąd je wzięła. Ja byłam wypompowana już przy drugim filmie. Chipsy i ciastka, które kupiłyśmy, może nie były najlepszym pomysłem, jeśli chciałyśmy dobrze wyglądać wśród starszych znajomych Milesa. Z napchanym brzuchem czułam się trochę tak, jakbym była w zaawansowanej ciąży. Gen dźgała mnie palcem, gdy przysypiałam na jej ulubionej komedii romantycznej, którą oglądałyśmy już nawet nie wiem, ile się wieczór. Z mokrymi włosami, ubrane jedynie w ręczniki i bieliznę, biegałyśmy jak poparzone po garderobie, szukając ciuchów. Miałyśmy ubaw, rzucając w siebie nawzajem koszulkami, spódniczkami i sukienkami. Wybranie sobie czegoś na imprezę przerodziło się w pokaz mody, a my co chwilę mierzyłyśmy co wreszcie wybrałyśmy sobie stroje, zaczęłyśmy rytuał robienia makijażu i układania włosów, cały czas popijając resztki wina. Miałam już na sobie lekki makijaż, a Gen pół głowy pokręconych włosów, gdy ktoś zapukał do drzwi.— Wchodź — krzyknęła moja przyjaciółka. Do pokoju wszedł Miles. Miał dziwną minę. Widząc nas jedynie w ręcznikach, zatrzymał się w progu jak zamurowany.— Czego chcesz? — burknęła w jego stronę Gen, dając mi jednocześnie znak, żebym dalej zakręcała jej loki.— Chciałem was przeprosić za moje zachowanie… I za Blaise’a. W ramach zadośćuczynienia zapraszam was na moją imprezę — powiedział, niezbyt zadowolony z faktu, że te słowa właśnie wyszły z jego ust.— Przyjmujemy twoje przeprosiny — odpowiedziała Gen, udając obrażoną.— To… Do później — Mil niepewnie wycofał się z tylko zamknęły się za nim drzwi, Gen i ja spojrzałyśmy na siebie konspiracyjnie i wybuchłyśmy gromkim śmiechem. Typowy Miles. Grał pewnego siebie dupka, a potem przepraszał, bo gryzło go sumienie, że obraził swoją małą siostrzyczkę i jej przyjaciółkę. Takiego go znałam i lubiłam najbardziej. Zaborczego i czasami wrednego, ale kochającego brata, którym był też dla skończyłyśmy się szykować, z parteru słychać już było dudnienie muzyki. Zeszłyśmy ostrożnie po śliskich schodach, mając na stopach cudeńka na wysokich obcasach. Osobiście nie lubię szpilek, bo są niewygodne, ale uwielbiam to, jak w nich wyglądam. Noszę je tylko na specjalne okazje, a wyrwanie studenciaka, żeby utrzeć nosa Milesowi, taką okazją się sobie po drinku i ruszyłyśmy do salonu, chwilowo zaadaptowanego na parkiet. Wygłupiałyśmy się, śpiewając Galway Girl i tańcząc do innych piosenek, które leciały z głośników. Nie przejmowałyśmy się otoczeniem, dopóki nie przyłączyło się do nas dwóch facetów. Wyższy — blondyn, który przedstawił się jako Thomas — od razu podbił do Gen. Niższy — szatyn — zaczął się kręcić koło mnie. Miał na imię Luke i bardzo niesubtelnie pokazał, o co mu chodziło, gdy niespodziewanie przyciągnął moją pupę do swojego krocza i zaczął pocierać mnie swoim coś mu się pomyliło — pomyślałam i obróciłam się. Zauważyłam Blaise’a opierającego się o ścianę. Patrzył na nas z kpiącym uśmieszkiem i podniesioną brwią. Czy ten dupek pomyślał sobie właśnie, że zachowanie Luke’a sprawiało mi przyjemność? natarczywego Luke’a i z wielką ulgą spostrzegłam, że od razu podszedł do innej dziewczyny, niezrażonej jego niewyrafinowanym tańcem i niemoralną propozycją w nim w stronę chama, którego potraktowałam wcześniej ciastem na gofry, ale już go tam nie było. Okej, to nawet rozkręcał się w najlepsze, a wszyscy szaleli, jakby nie było jutra. Byłam pewna, że to jedna z lepszych imprez, w jakich brałam udział. Studenci zdecydowanie potrafili się bawić. Około trzeciej, gdy tłumy się przerzedziły, Mil zawołał mnie i Gen do pokoju gier. Zobaczyłyśmy dobrze znaną wszystkim scenerię. Kilka dziewczyn i chłopaków siedzących w kółku, na środku butelka. No jasne, muszą sobie pomacać.— Nie gram w butelkę — oznajmiłam, gdy Miles prowadził mnie i swoją siostrę w stronę siedzących. Chwiałam się na szpilkach, jakby porządnie wiało.— My też nie. To dla dzieci — odpowiedziała jedna z dziewczyn.— Więc co to?— Gramy w „Siedem minut w niebie” — rzucił Thomas, który zrobił miejsce dla Gen i objął ją, niezrażony piorunującym spojrzeniem jej brata. Zdziwiło mnie to co mu chodzi? W sumie czego się spodziewał, zapraszając nas tutaj? Nie wiedział, że blondynowi bardzo przypadła do gustu Gen?— Tym bardziej nie gram — powiedziałam, zakładając ramiona na piersi.— To było jasne, świętoszko — zarechotał Luke, a ja poczułam palące spojrzenie z prawej strony. Obróciłam się i mój wzrok spotkał wyzywający uśmieszek Blaise’a. Jego spojrzenie mówiło to samo, co słowa Luke’ moment wszyscy na mnie patrzyli, a ja, odczuwając pewnego rodzaju presję tłumu, czułam się przyparta do ściany. Wiedziałam, że w takich chwilach powinnam być asertywna. Nie mogłam narażać reputacji i swojego nazwiska, ale czy nie byłam tylko nastolatką, taką samą jak wszystkie inne?— Okej — westchnęłam, a jakaś skąpo ubrana blondynka przesunęła się niechętnie, żeby zrobić mi siedziałam naprzeciwko Blaise’a ani Luke’a, co uznałam za dobry znak. Istniała możliwość, że przeżyję tę grę bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym, a ci dwaj wylosują sobie któreś z kilku napalonych studentek. Bardzo na to liczyłam, bo jedyne, co mogłabym z nimi robić przez siedem minut w ciemnym pomieszczeniu, to boleśnie ich dusić. Tak, wiem, jestem ponad pół godziny graliśmy w tę głupią grę, a Miles zdążył wylądować w schowku z dwoma dziewczynami. Obie chętnie i bez wahania szły z nim, a jedna nawet pojękiwała, gdy byli w środku. Byłam trochę zażenowana, miałam ochotę zawołać Gen i wrócić z nią do pokoju. Moja przyjaciółka jednak świetnie się bawiła w objęciach blondyna i zdecydowanie wyczekiwała momentu, gdy trafią na siedem minut do nieba, a od tego dzieliły ich tylko dwie osoby… W tym „z nieba” wracał z koleżanką blondyn podobny do Thomasa. Zapinał rozporek i był wyraźnie uradowany. Teraz przyszła kolej na czarnowłosego dupka. Miles podał mu butelkę, którą ten położył na podłodze. Przeleciał spojrzeniem po wszystkich w kółku. Chwilę dłużej zatrzymał je na mnie. Może to tylko moja paranoja?— Kręć już — pospieszał go Thomas, który wyczekiwał swojej kolejki. Widocznie nie mógł się doczekać, aż zaciągnie tam trzymał rękę na butelce, ale zamiast nią zakręcić, przekręcił ją tak, że… jej czubek był skierowany na mnie. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.— To wbrew zasadom! — powiedział zboczony Luke. Poczciwy głupek.— Nie dbam o to — rzucił pewnym siebie głosem Blaise i zanim zdałam sobie sprawę z biegu wydarzeń, poczułam silne ramiona unoszące mnie w przytulił mnie do swojej twardej piersi, trzymając mnie jak pannę młodą. Zerknęłam w górę i zobaczyłam jego skupioną twarz, okoloną czarnymi jak smoła włosami. Teraz był gładko ogolony. Mimo że bardzo mnie denerwował, musiałam przyznać, że wyglądał apetycznie. Anioł zagłady planujący apokalipsę.— Co robisz, dupku?— Niosę cię do nieba, mała — wyszczerzył się, a ja uderzyłam go w twardą co się odzywał? Z przystojnego, tajemniczego upadłego anioła momentalnie zmienił się w niewyobrażalnie denerwującego lowelasa, który nie mógł mi darować, że za nim nie szalałam. Czy to zbrodnia chcieć zadawać się z kimś, kogo się nie ma ochoty udusić, gdy tylko otworzy usta? Chyba tak. Gdyby tak nie było, nie musiałabym znosić chłopaka, którego opisać można jednym słowem, i to o wiele mniej wyszukanym niż „anioł”. trudno oddychać, gdy upiorna przeszłość wciąż daje o sobie znać, a teraźniejszość nie daje taryfy Donovan— Postaw mnie. Nigdzie z tobą nie pójdę, nie chcę z tobą być. — burknęłam, wijąc się w jego o wiele za silnych pierś czarnowłosego zaczęła wibrować, a jego śmiech rozległ się nad moją głową.— Siedem minut w ciemnej komórce ze mną. Nie wykręcisz się, mała — jego głos aż ociekał pewnością siebie.— W twoich snach, pajacu — prychnęłam i uderzyłam go pięścią w pierś. Podniosłam głowę i zobaczyłam jego białe zęby, wyszczerzone w szerokim uśmiechu. Wyglądał, jakby wcale go nie bolało, mimo że uderzyłam go z całej siły. Cholerny Herkules.— I z czego się cieszysz, głupku?— W moich snach nie miałabyś już na sobie tej kiecki — łobuzerski uśmieszek nie schodził mu z twarzy, a psotne ogniki tańczyły w jego oczach, zamglonych alkoholem, który wypił na domówce Milesa.— Palant — rzuciłam i znowu zaczęłam się wiercić, z nadzieją, że może zostawi mnie w mocniej przycisnął mnie do swojej piersi, a ja westchnęłam bezradnie. Muszę zacząć podnosić porządne ciężary i dołożyć temu pewnemu siebie dupkowi.— W tym tempie to siedem minut minie, zanim wejdziecie do tego cholernego składzika — rzucił kpiąco Riley, jeden z pozostałych chłopaków.— Pilnuj swojego małego, a nie mnie, jasne? — odpowiedział od razu Blaise i otworzył kopniakiem drzwi weszliśmy do pomieszczenia, które rozjaśniał jedynie blask małej żarówki w czerwonej ramówce, chłopak postawił mnie na podłodze. Od razu odwrócił się i zamknął drzwi, a z drugiej strony ktoś przekręcił klucz w zamku i zgasił światło. No po prostu super.— Wreszcie — usłyszałam westchnienie czarnowłosego. Nie wiedziałam, co sobie wyobrażał, że będziemy tu później poczułam jego duże dłonie na moich biodrach i jego zapach, tak wyraźny jak wtedy, gdy mnie niósł.— Odczep się — burknęłam i strzepnęłam jego ręce. Odepchnęłam go od siebie. — Nie zrozumiałeś, jak ci mówiłam, że nie chcę z tobą być ani tu, ani nigdzie indziej?— Ranisz, kociaku. — Jego głos pełen był udawanego bólu i urazy.— Czy tak ciężko to zrozumieć, że nie interesuje mnie znajomość z tobą? — syknęłam w stronę, z której wcześniej go słyszałam. — Nie interesuje mnie były kapitan szkolnej drużyny futbolu, rugby czy innego sportu dla umięśnionych bezmózgowców, umawiający się z pustymi lalami, które lecą na gładką dłuższy czas zapadła cisza i gdy miałam już nadzieję, że do tego matoła coś wreszcie dotarło i odczepi się ode mnie, usłyszałam jego śmiech.— Więc uważasz, że jestem przystojny?Westchnęłam z bezsilności. Nic nie zrozumiał.— Wypuście mnie stąd! — krzyknęłam w nadziei, że ktoś się zlituje i uwolni mnie od odpowiedział mi tylko śmiech z zewnątrz i głębsze oddechy chłopaka, zirytowałam się. Z dwojga złego mogłam zostać w domu z Bestią. Sama nie wiedziałam, co gorsze. Chciałam się upić, powygłupiać z Gen i nie myśleć o wszystkich złych sprawach, a teraz co? Zboczony palant maltretuje mnie w małej, ciemnej komórce. Mogło być gorzej? Zresztą, wolałam nie wiedzieć, bo głupkowi na pewno chodziło po głowie coś, co mogłoby mi się jeszcze mniej usłyszałam chrzęst klucza w zamku i trzeszczenie otwieranych drzwi. W tej chwili była to dla mnie najpiękniejsza melodia. Jak poparzona wybiegłam z komórki i podeszłam do kręgu znajomych. Widziałam ciekawskie spojrzenia, szczególnie dziewczyn, ale to ja mordowałam wzrokiem Luke’a za to, że rzucił mi wyzwanie i Gen za to, że mnie nie ostrzegła przed tym dupkiem Blaise’em.— Nie umyłeś się, że jest taka szczęśliwa, odkąd się od ciebie uwolniła? — zaczął zaczepnie Luke, patrząc na bruneta, który porwał mnie do składzika.— Nie bardziej niż wtedy, gdy uciekła od ciebie, złamasie — prychnął jak Luke zacisnął szczękę, a kłykcie mu zbielały. Wstałam ze swojego miejsca i w sekundę znalazłam się przed Blaise’em. Stał z podniesioną pięścią i pulsującą na czole żyłą. Wyglądał groźnie, odrobinę się bałam stać między nimi. Niebieskooki był górą mięśni, napiętych właśnie do granic możliwości. Mnie chyba by nie uderzył? Bez względu na to, jak nachalny i nieznośny się okazał, nie wyglądał na damskiego boksera, a przynajmniej miałam nadzieję, że nim nie był.— Jak mnie nazwałeś? Jesteś nic niewart i jeszcze śmiesz mnie obrażać? — Luke wypluł te słowa prosto w twarz Blaise’a, który był trochę wyższy i bardziej umięśniony. Nie bał się go obrażać? Faceci widocznie nie mają instynktu przetrwania. — Jesteś zwykłym który do tej pory był jeszcze w miarę spokojny, teraz wyglądał jak wulkan na chwilę przed wybuchem. Nosiło go i mimo że nie obchodziło mnie, czy któryś z nich ucierpi, nie chciałam, żeby Gen i Miles mieli problemy przez dwóch chłopczyków z wielkim ego, którzy nie potrafili nic załatwić bez użycia pięści. Policja nie wchodziła w rachubę.— Stary, daj spokój — Miles od razu znalazł się między kogutami gotowymi do walki. Odepchnął mnie w stronę Gen, a jego ręka trafiła na ramię czarnowłosego. Lekko odciągnął go do tyłu, z dala od drugiego chłopaka.— On nie zasługuje na twoją litość, Mil. To szumowina — głos Luke’a ociekał poczuciem wyższości nad Blaise’em i obrzydzeniem do jego osoby. Czym ten głupek aż tak zaszedł mu za skórę? Mnie też irytował, ale nie do tego stopnia, żebym chciała wstąpić z nim na wojenną ścieżkę, co w gruncie rzeczy byłoby zwykłym odwrócił się w stronę Luke’a i patrzył na niego z wściekłością. Znałam to spojrzenie. Patrzył w ten sposób na tych, którzy chcieli skrzywdzić kogoś ważnego dla niego. To trochę mnie zdziwiło. Znałam Mila pięć lat i nigdy wcześniej nie widziałam go w towarzystwie Blaise’a ani nawet o nim nie słyszałam, on jednak zachowywał się, jakby brunet był dla niego bardzo ważny, zupełnie jak Gen czy ja. Bronił go w ten sam opiekuńczy sposób.— Po pierwsze — rzucił Miles w stronę chłopaka — nie lituję się nad Blaise’em. To mój najlepszy przyjaciel i nie chcę, żeby trafił do pierdla za zabicie takiego gnojka jak ty. Po drugie — powiedział, podchodząc tak blisko Luke’a, że mógł patrzeć na niego z góry — wypierdalaj stąd i nigdy więcej nie pokazuj mi się na przez chwilę mierzył spojrzeniem na przemian Milesa i Blaise’a, wreszcie odwrócił się i po prostu wyszedł. Może w końcu zauważył, że nie ma szans z nimi dwoma. Ba! On nie miał szans nawet z Milesem, nie mówiąc już o jego przyjacielu. Ciekawe. Blaise był najlepszym przyjacielem Mila, a ten nigdy o nim nie opowiadał. Teraz jakby nigdy nic zjawił się w domu Layne’ów i — jak mówiła Gen — mieszkał w nim. To wydawało mi się podejrzane. Uznałam, że będę musiała podpytać Mila, o co w tym wszystkim chodzi. Gdyby po prostu się przyjaźnili, brat Gen wspomniałby o nim choćby na jednym z rodzinnych obiadów, na których często bywałam, a nic takiego nie miało atmosfera znikła równie szybko, jak się pojawiła. Głównie dzięki temu, że wszyscy w pomieszczeniu byli pijani i mieli w nosie cały ten spór. Blaise jednak dalej wyglądał na wściekłego. Zrobił krok w stronę drzwi, jednak Miles złapał za tył jego koszulki.— Jak cię teraz puszczę, to wyjdziesz i go zatłuczesz? — zapytał Miles tak poważnym głosem, jaki rzadko można było u niego usłyszeć. A już na pewno nie na imprezie. No, chyba że przekonywał Sama Kolecka, żeby przestał robić striptiz na stole, przy którym jadają posiłki. Od czasu tamtego wygłupu, ilekroć siadaliśmy do obiadu, ciągle stawał mi przed oczami półnagi westchnął i rozluźnił mięśnie, które miał tak napięte, że chyba tylko cudem nie pękł na nim jego czarny t-shirt.— puścił materiał, a Blaise wyszedł, nie patrząc na nikogo, nawet na sprzeczka po pijaku tak go zdenerwowała? Musiał być strasznym cholerykiem.— Lecisz na Blaise’a — zauważyła Gen, która pojawiła się obok mnie, nawet nie wiem kiedy.— Co? Nie! Oszalałaś?— To dlaczego się tak przejęłaś? — brwi Gen niemal zniknęły w jej brązowych włosach, gdy oskarżycielsko je uniosła.— Bo… Nie interesuj patrzyła na mnie i widziałam wyraźnie głupkowaty uśmiech na jej twarzy. Stało się jasne, że moja strasznie ciekawska przyjaciółka nie da mi żyć, byłam tego bardziej niż pewna. Ona wierzyła w prawdziwą miłość i zakochiwała się w każdym chłopaku, z którym spędziła trochę więcej czasu, mówiąc, że to na pewno ten jedyny. Zawsze kończyło się to okrutnym tygodniem żałoby, podczas której zajadała się chipsami, lodami i każdym niezdrowym żarciem, jakie tylko wpadało jej w ręce. Potem wszystko wracało do normy, a moja kochana przyjaciółka szukała kolejnego bohatera swojej burzliwej historii miłosnej. Czasami zastanawiałam się, czy ona w ogóle pamięta wszystkich swoich byłych, bo ja kojarzyłam zaledwie pięciu, może sześciu ostatnich. Taka była Gen i chociaż ja byłam całkiem inna — a ten idiota Aaron był moim zaledwie drugim chłopakiem — to kochałam ją jak siostrę, której nigdy nie miałam, a o której zawsze byli dla mnie jak rodzina, odkąd tylko zamieszkałam w tej okolicy. Zwłaszcza Gen, bo jej brat studiował i rzadko bywał teraz w domu. Tęskniłyśmy za jego umoralnianiem, gdy wpadałyśmy na naprawdę głupie pomysły, co zdarzało się nam bardzo często. Czasami się zastanawiałam, jakim cudem w tym świecie pełnym morderstw, kradzieży, napaści i porwań, Gen i ja jeszcze żyłyśmy. Te wszystkie akcje, które urządzałyśmy, sprawiały, że teraz nie mogłam uwierzyć w własną bezmyślność i głupotę, ale wtedy wydawały się genialne.— Wybacz, Natie, ale lepiej będzie dla ciebie, jeśli dasz sobie z nim spokój — powiedziała przepraszającym tonem Gen.— Przecież ja wcale…— To nie jest facet dla ciebie — przerwała mi w pół zdania, a ja miałam ochotę krzyczeć, że przecież doskonale o tym wiem. Poza tym nie szukałam faceta, a gdybym chciała z kimś być, byłby to ktoś pokroju brata mojej przyjaciółki. Kogoś takiego jak Blaise nie wybrałabym jesteś; mężczyzną czy kobietą, osobą silną czy słabą, zdrową czy chorą... Wszystkie te rzeczy liczą się mniej niż to, co masz w ClareMiałam straszną ochotę zakleić usta panu Lancerowi, który nie zważając na to, że nikt go nie słuchał, rozwodził się na temat wojny secesyjnej. W poranki po nocnych eskapadach z Gen moja głowa była wyjątkowo oporna na wiedzę. Obfitujące w wypity alkohol zakończenie weekendu nie było dla nas niczym nadzwyczajnym. Niesamowity kac, który zazwyczaj odczuwałyśmy, utwierdzał mnie tylko w przekonaniu, że nie robimy nic złego. Imprezowanie ma swoje jasne i ciemne strony, ale człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja. My nie miałyśmy dużej odporności organizmu na alkohol, nie byłyśmy specami od picia i odczuwałyśmy tego skutki, więc nie byłyśmy uzależnione, co było jakimś dzwonek obwieścił koniec najnudniejszej lekcji świata, z wielką radością wyszłam z sali. Czekałam przy naszych szafkach na Gen, która miała teraz biologię dla zaawansowanych. Kiedyś myślałam o tym, żeby zapisać się na nią razem z przyjaciółką, bo nawet lubiłam słuchać o tym, jak działa ciało ludzkie i zwierzęce. Podziwiałam biologów, którzy dzięki swoim ekspertyzom potrafili pomóc policji, uwielbiałam oglądać Animal Planet i dowiadywać się nowych rzeczy o skomplikowanych procesach. Zmieniłam jednak zdanie po jednej lekcji z profesor Gallite, która nie potrafiła w zachęcający sposób prowadzić zajęć i zamiast ciekawie przedstawić to, czego miała nas nauczyć, przez całą godzinę podawała nudne pojęcia, które i tak umykały z mojej głowy równo z dzwonkiem na przerwę.— Mam jej serdecznie dość — marudziła Gen, podchodząc do mnie z opasłym, ostatnim tomem podręcznika do zaawansowanej biologii, który bardzo niedelikatnie wrzuciła do zapchanej szafki.— Rozumiem cię aż za dobrze. Przez Lancera czasami sama mam wrażenie, że jestem na wojnie.— Bo jesteś — zaśmiała się Gen. — Walczysz, żeby nie zasnąć na pasjonujących wykładach ciągle o tym szkolnym korytarzem, rozmawiając o Samie Barnesie, który wpadł w oko Gen, gdy na wczorajszej imprezie tańcząc podniósł koszulkę i pokazał swój dobrze ukształtowany brzuch. Miał dziewczynę, czego byłyśmy świadome, ale obie doskonale wiedziałyśmy, że nie na długo. Tacy jak on mieli ich sporo. Zwłaszcza na zakończenie szkoły nie miał chyba zamiaru żyć w celibacie. Na każdym kroku pokazywał to swojej dziewczynie, którą zdradzał. Przypominało mi to mojego byłego, z tą różnicą, że ja pozbyłam się Aarona z mojego życia, a Mandy nie rzuciła swojego niewiernego chłopaka. Chciał ją zostawić od dłuższego czasu i to ona mu się naprzykrzała. Zastanawiało mnie, gdzie ta dziewczyna miała swoją godność…— Wracasz z Milesem? — zapytałam.— Dziś z mamą. Miles szuka Blaise’ pytająco na swoją przyjaciółkę i zastanowiłam się, czy to jakiś żart. Co prawda brunet nie wrócił do domu Milesa i Gen po tym, jak zdenerwowany wyszedł, ale mnie poniekąd cieszyło, że jego głupie teksty nie psuły mi humoru w niedzielę i dziś rano. Teraz jednak miałam poczucie winy, bo gdy ja siedziałam sobie i w najlepsze zajadałam się ciastkami razem z przyjaciółką, on przez cały dzień był nie wiadomo gdzie, być może głodny i brudny. Zrobiło mi się go trochę żal.— Jeszcze nie wrócił?— Nie, a Mil jest strasznie poddenerwowany — Gen zerknęła na mnie i uśmiechnęła się głupio. — Jest jak ty przed okresem, tykająca bomba.— Ej, wcale nie jestem bombą — zaprzeczyłam, dając jej kuksańca w wybuchłyśmy śmiechem. Okej, byłam nerwowa, gdy zbliżał się ten magiczny czas. To chyba dość typowe dla kobiet, w końcu kto normalny cieszyłby się z tego, że już niedługo w jego bieliźnie zacznie się krwawa jatka, jak w niskich lotów horrorach.— Skoro chłopaków nie ma, a mama wróciła, chcesz wpaść do nas na obiad?Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że Gen to zaproponuje, bo uwielbiałam kuchnię jej mamy. Czasami zastanawiałam się, czy to dlatego, że tato wychował mnie na restauracyjnym jedzeniu i brakowało mi takich domowych posiłków, spożywanych przy szmerze przesuwanych talerzy, wzajemnego proszenia o podanie czegoś i rozmawiania o przeżytym dniu. W takich chwilach refleksji o wiele mocniej odczuwałam brak domowego ciepła i zazdrościłam Gen, że miała coś, o czym ja mogłam tylko marzyć. Oczami wyobraźni widziałam siebie przy dużym stole z małą wersją taty obok mnie, mamą i tatą naprzeciwko nas. Junior i ja przedrzeźnialibyśmy się, a rodzice śmialiby się i starali nas jakoś pogodzić. Byłby to najzwyklejszy, niedzielny obiad, który nie różniłby się niczym od wszystkich innych, ale właśnie tego bym chciała.— Marzę o zapiekance twojej mamy — westchnęłam, a Gen się zaśmiała.— Napiszę jej, żeby odebrała nas po szkole, a teraz lecę na się, a ja jeszcze chwilę patrzyłam na oddalającą się szybko przyjaciółkę. Brązowe loki, których jej tak bardzo zazdrościłam od czasu, gdy się poznałyśmy, podskakiwały na jej plecach. Miles też miał ten fart i swoimi krótko ostrzyżonymi na owieczkę włosami podrywał dziewczyny. Rodzeństwo było do siebie podobne. Oboje odziedziczyli po mamie zielone, jasne oczy, zadarty nos i pieprzyk pod lewym okiem nad kością policzkową. Gen miała usta po tacie, z pełniejszą dolną wargą, a jej brat miał duże usta po mamie, czego zawsze zazdrościła mu siostra, bo wyglądał trochę jakby miał je ciągle pomalowane na malinowy Głupek:Masz niesamowity tyłeczek w tych dżinsach, na widok wiadomości od Aarona i włożyłam telefon z powrotem do kieszeni. Chyba będę musiała poprosić Milesa, żeby zablokował jego numer, bo ten chłopak był niereformowalny. Nie rozumiał, co się do niego mówiło albo nie chciał przyjąć do wiadomości tego, że ja już nie zamierzałam robić z siebie idiotki, tym bardziej, że wszystko, co do niego czułam, kilku godzinach męczarni, zwłaszcza na hiszpańskim, który przyprawił mnie o ból głowy przez bełkot profesora o jakichś bezsensach, mogłam wreszcie wyjść z dusznej sali na zatłoczony korytarz. Zbliżał się koniec roku, a pogoda na zewnątrz była taka piękna, że wszyscy ledwo wytrzymywali siedząc w ławkach, słuchając nudnych lekcji. Sama świadomość bliskości piaszczystej plaży i rozbijających się o brzeg fal (zaledwie trzy mile od szkoły), przyprawiała wszystkich o nerwowy nastrój oczekiwania na dzwonek. W taki upalny dzień jak dziś na plaży będzie pełno uczniów korzystających z gorących promieni, opalających się albo surfujących na włożyłam książki do szafki, poczułam lekkie plaśnięcie dłoni na ramieniu. To Gen ponaglała mnie, żebym się pospieszyła. Mama mojej przyjaciółki zawsze parkowała na chodniku przed schodami do wejścia, w miejscu, gdzie nie wolno było tego robić i musiałyśmy bardzo się spieszyć, żeby ktoś się nie przyczepił i nie ukarał jej. Szybko zamknęłam szafkę i poszłam do wyjścia za Gen i tłumem innych uczniów. Na zewnątrz moje oczy zarejestrowały dziwny i nieprzyjemny stałym miejscu mamy Gen stała srebrna honda Milesa. Oparty o nią właściciel wyglądał na strasznie zadowolonego niemałym zainteresowaniem grupki otaczających go dziewczyn. Głównie były to pierwszo- i drugoklasistki, ale stały też nasze rówieśniczki. Starały się przypodobać chłopakowi, który za czasów, gdy chodził do tej szkoły, był prawdziwą bombą towarzyską. Wtedy miał jednak ograniczenia w postaci swojej — obecnie byłej — dziewczyny.— Pożal się Boże, lowelasy — rzuciła Gen i powoli zeszła ze schodów, a mi ścisnął się żołądek.„Znowu ten palant” — pomyślałam, zauważywszy Blaise’a. Tłumek zagorzałych idiotek stał dookoła niego, jakby czekając na autograf od gwiazdy, którą ten głupek nie był. Brunet wyglądał na wniebowziętego, gdy dziewczyny go zagadywały czy — niby przypadkiem — dotykały jego klaty albo oczami i zbiegłam ze schodów, zrównując się z Gen, która była już na samym dole i podeszła do brata.— Dlaczego mama po nas nie przyjechała? — zapytała Milesa, zwracając na siebie jego uwagę.— Dogląda szarlotki, bo stwierdziła, że jeśli ja będę jej pilnował, pójdzie z wybuchła śmiechem, a ja zachichotałam, stając za nią. Mil wyglądał na oburzonego naszą reakcją.— Nie wiem, o co wam chodzi.— Zaklepuję z przodu! — krzyknęła Gen i nie dając dojść nikomu do słowa, odepchnęła brata i wsiadła na miejsce obok tylko wzruszył ramionami i okrążył samochód, sadowiąc się za kierując się na tył. Wiedziałam, co to oznacza, i wcale mnie to nie cieszyło.— Blaise, rusz dupę, bo cię tu zostawię — krzyknął Mil. W odpowiedzi na jego słowa brunet parsknął śmiechem.— Nie gniewałbym się — odpowiedział, wskazując na zagadujące go dziewczyny i poruszając znacząco brwiami. Miles wybuchnął śmiechem, kręcąc jednocześnie głową z durnym wyrazem samce.— Właź — dodał Mil, a jego kumpel pożegnał się z fankami, wkładając do kieszeni karteczki z numerami telefonów. Czy te dziewczyny były ślepe, czy upośledzone?Otworzył drzwi hondy i ciężko opadł na tylne siedzenie obok mnie. Chwilę mu się przypatrywałam, szukając oznak tego, że szwendał się i spał na ulicy, ale niczego takiego nie dostrzegłam. Brunet, jak zawsze, wyglądał na pewnego siebie dupka z rozczochranymi włosami i lekkim zarostem. To właśnie ten zarost jako jedyny świadczył o tym, że nie było go w domu, bo inaczej chłopak zdążyłby się ogolić.— W sumie miałem być na ciebie zły, że mnie stamtąd wyciągnąłeś, ale… — zaśmiał się Blaise i zerknął na mnie, a ja udawałam, że wcale nie patrzyłam na niego. — Cześć, oczami. Moje imię było takie trudne? Jeśli już musiał do mnie mówić, to mógł, z łaski swojej, chociaż zwracać się normalnie.— Mam imię, wesoły śmiech wypełnił ciszę w samochodzie, a Gen wychyliła się ze swojego siedzenia, posyłając mi dziwną minę.— Ale musisz przyznać, że cholernie to do ciebie pasuje, mała.— A może chcesz sprawdzić, czy moja pięść będzie równie dobrze pasować do twojej twarzy, dupku?Miles parsknął śmiechem, a Gen dała mu kuksańca w ramię.— Zadziorna i agresywna. Musisz być świetna w znacząco oczy patrząc na niego, ale on nic sobie z tego nie robił. Nie zrozumiał aluzji.— Stary, wchodzisz na niebezpieczny teren — rzucił Mil, skręcając na podjazd pod ich się i obrócił do mnie i Blaise’a.— Sio mi stąd.